Biegając, bardziej bądź mniej mimochodem, obserwuję mijającą mnie rzeczywistość. Czasem mój wzrok zawiesi się na malowniczym zachodzie słońca. Czasem z niepokojem łypię na wypiętrzające się chmury burzowe. Groźne i piękne. Innym razem kontempluję miłe okoliczności przyrody: słońce przebijające się przez liście, ścieżkę ginącą w burzy zieleni, iskrzący się śnieg, albo szadź, która osiadła na gałęziach - w zależności od pory roku.
Czasem obserwuję życie miejskie - mijam ludzi, w ucho wpada mi strzęp rozmowy, czasem sprzeczki. Przez ułamek sekundy jestem częścią ich świata. Patrzę w okna - niektóre zadbane, z kwiatami, inne zaniedbane. W jednym wiszą chorągiewki modlitewne. Kto tam mieszka? Himalaista? A może od kogoś dostał w prezencie? Nie wiadomo - można sobie podumać i stworzyć własną historię.
Mijają mnie inni biegacze - jedni widać wkręceni, w strojach dedykowanych, profesjonalni, inni dopiero zaczynają przygodę z biegiem - truchtają powoli, zmęczeni, walczą ze swoją niemocą. Wytrwają? Zniechęcą się? Nie wiadomo. Raz obserwowałam panią biegnącą w butach baletkach - w sam raz do sukienki, niekoniecznie do biegania, w powiewającym za nią rozpinanym długim sweterku.
A wczoraj wyszłam przed klatkę i czekając aż Garmin złapie satelity zawiesiłam wzrok na bloku naprzeciwko.
I zobaczyłam męskie pośladki. Sekundę później zorientowałam się, że właśnie jestem - i pewnie razem ze mną połowa osiedla- obserwatorem seksu oralnego.
Ok - przyzwyczaiłam się już do odgłosów towarzyszących uprawianiu seksu - w lato przy uchylonych oknach niesie się wszystko, że ho ho. Ale na takie widoki, nie pozostawiające nawet malutkiego poletka wyobraźni, jednak nie byłam przygotowana;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz