Pierwsze wyjście było z lekka traumatyczne: z każdym krokiem wsłuchiwanie się w swoją kończynę: zaboli czy nie? Zakłuło coś czy mi się wydawało? A teraz? A tym razem?
Drugie było wyjście na Boot Camp. Pierwszy raz po trzech tygodniach. I od razy trening z pompkami w roli głównej. Szybko z pompek przeszłam do damskich, a z tych do kulawego- nie- wiadomo- co. Mięśnie miałam tak zmaltretowane, że jeszcze z dobrą godzinę po treningu, gdy podnosiłam rękę, żeby poprawić włosy, ta cała drżała:)
Dłuższe testowanie mojej nogi przypadło w Wielkanoc. Pojechaliśmy całą rodziną do moich rodziców na działkę. Pobiegliśmy trasą, którą opisywałam tutaj, ale tym razem był to świadomy wybór. Biegło się tak se. Nie ze względu na jakieś dolegliwości bólowe - śniadanko świąteczne i mazowieckie piachy skutecznie hamowały. A potem jeszcze była dłuuuga prosta przez pola. I pod wiatr. Zatykało, zatrzymywało i przeszkadzało. I nie wiedziałam czy starać się przyspieszyć, żeby jak najszybciej dobiec do majaczącego na horyzoncie lasu i skryć się przed podmuchami, czy wlec się powoli, żeby nie umrzeć podczas walki o każdy krok do przodu. Na szczęście całą trasę uprzyjemniały nam bardzo miłe okoliczności przyrody.
Potem w planach było jeszcze jedno kółko, z innej strony. Ale okazało się, że ładujemy się prosto pod mruczącą niepokojąco i błyskającą czarną chmurę. A droga miała znów iść przez puściutkie pole. I jakoś rurka mi zmiękła, nie miałam zamiaru robić jako piorunochron. Zawróciliśmy. W chwilę potem gdy stanęliśmy przed domem - zaczęło padać. Ale wyczucie!
nie było chętnych do kontynuowania biegu |
W sumie to dobrze, że nie wyszedł cały zaplanowany dystans - niech ta moja noga bardziej powoli przyzwyczaja się do wysiłku. Piętnaście kilometrów to i tak wcale nie było mało, zważywszy na ponad trzytygodniową przerwę.
Mamaaa! Tataaa! |
A reszta wyjazdu to była wycieczka w strugach deszczu nad pobliską rzeczkę, żeby zobaczyć dzieło bobrów, łowienie ryb w kałuży przy pomocy wędek zrobionych z kawałka sznurka i słomki do picia:) Robienie kotletów błotnych i takie tam ;)
Wiosna jest cudna.
Okoliczności przyrody faktycznie piękne. I tego. I niepowtarzalne ;-)
OdpowiedzUsuńDobrze, że zdążyliście skorzystać z pogody. Tak w ogóle patrząc z perspektywy następnych dni.
OdpowiedzUsuń