poniedziałek, 8 grudnia 2014

Końcówka roku. Na biegowo i dzieciowo


Cofnę się parę dni wstecz, do końca listopada. Chłop mi wybył na weekend z dziećmi do Łodzi, a tam w ramach atrakcji babcia wpadła na pomysł udania się na zawody CityTrail. Chłopaki zostali wystawieni w wersji dla dzieci. Całą imprezę znam głównie ze zdjęć i te prezentuję:


Prezentacja numerów

Rozgrzewka

Rozgrzewki ciąg dalszy

bieg młodszych dzieci. Zielone i chabrowe rękawice - to moi

Fajnie jest!

Dziecko nr 1



***

A dziś całą rodziną udaliśmy się na start dziewiętnastego już Żoliborskiego Biegu Mikołajkowego. Zapisałam się ja, licząc, że odwrócę fatum, które w tym roku nie pozwalało startować w imprezach, w których brałam już udział. I zapisałam też dzieci.
Zdjęcia w sumie będą podobne. No, może oprócz tego, że te moje są mniej ostre, bo nie umiałam dopingować i jednocześnie cykać fotek. A gardło zdarłam sobie przeokrutnie :)



Przypinanie numerów

Parter Centrum Olimpijskiego



Prezentacja numerów

Rozgrzewka z tatą musi być

tam gdzie strzałka wskazuje widać dziecko nr 2

I biegnie najmłodszy mój szkrab. Z tyłu widać starszego brata

Najstarszy. No pain...

...no gain


O 12.30 przyszedł czas na mnie. Pobiegłam. Dobiegłam. Wolniej niż rok temu o dwie minuty i osiemnaści sekund dokładnie. Czas 48:25. Czy dałam z siebie wszystko? To pytanie zadał mi mój mąż wieczorem. Po chwili zastanowienia stwierdziłam, że nie. W zeszłym roku na mecie o mały włos nie puściłabym hafta ze zmęczenia. Teraz z tyłu głowy miałam obiecane dzieciom ubieranie choinki (tak, ubieram choinkę dość wcześnie - dzieci mają kupę radochy). Nie mogłam więc umrzeć :) Nie sądzę, że gdybym przycisnęła tak na maksa, pobiłabym swoją zeszłoroczną życiówkę. Rok temu o tej porze byłam w lepszej formie, ale pewnie coś tam bym urwała.
Przez większość dystansu trzymałam stałe, równe tempo. Przyspieszyłam po siódmym kilometrze. Ostatni odcinek biegło mi się bardzo źle, w duchu odliczałam dystans do latarni, do krzaczka, do słupka - ale potem na wykresie zobaczyłam, że był to mój najszybszy kilometr, więc nic dziwnego, że nie było mi dobrze :)

W tym roku Bieg Mikołajkowy nie przebiegał na Kępie Potockiej, ze względu na remont trasy przebiegającej nad parkiem. Tym razem start i meta była zlokalizowana przy Centrum Olimpijskim (co miało swoje dobre strony - było się gdzie ogrzać), a trasa wiodła wzdłuż Wisły.
Z jednej  strony zeszłoroczny bieg po parku był dość kręty, wąskimi alejkami parkowymi.  Teraz było szerzej. Ale za to mieliśmy odcinek po piaszczystej drodze, po której nie biegło mi się za dobrze. Na nogach miałam buty ewidentnie lubiące asfalt. Było też podejście po schodkach, nawroty.
Medal, podobnie jak zeszłoroczny był po prostu ładny, w kształcie śnieżynki.
W pakiecie organizatorzy rozdawali czapki mikołajkowe. Nie dane było mi w niej pobiec ;) Dziecko nr 1 od razu wybrało sobie rozmiar dziecięcy, założyło na głowę i tyle miałam czapy :)
Organizator przewidział jeszcze jakieś niespodzianki, losowanie nagród - ale już nie zostaliśmy. Chłopaki mieli mokre spodnie od zabawy z lodem (jedną z atrakcji tego biegu jest obserwowanie na żywo jak powstaje rzeźba w lodzie. W tym roku było to bałwan ze zniczem olimpijskim), a mnie zaczynało być zimno w przepoconych ciuchach.
Za rok, o ile nic innego nie będziemy mieć w planach, pewnie też się pojawimy, bo impreza jest bardzo sympatyczna.

Gdzie ta mama...
Jest!!
Nuuudy



Banda Mikołajów:)

2 komentarze:

  1. Strasznie fajna i fotogeniczna ta Twoja ferajna :) A jakie miny walą!

    OdpowiedzUsuń
  2. O tak. Mistrzem strzelania min jest najmłodszy. Na tym zdjęciu z medalami- śnieżynkami, poprosiłam Szymona, żeby się usmiechnął. Chyba mu się kierunki pomyliły :))

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Matkabiega , Blogger