Książkę pochłonął też mój mąż. I od razu wsiąkł w witrynę napieraj.pl, redagowaną m.in. przez Krzysztofa Dołęgowskiego.
Myślę,że nie minę się za bardzo z prawdą, jeśli napiszę, że portal został przez Tibora przeczytany od deski do deski :) A za lekturą poszły poszukiwania imprezy, niekoniecznie stricte biegowej, w której moglibyśmy wystartować w parze. I tak pojawiło się Mountain Touch Challenge.
Co to takiego? To rajd przygodowy organizowany w Szczawnicy. Połączenie biegu na orientację, roweru MTB, kajaków i niespodzianek przygotowanych przez organizatora. Jakich? Tego nie wiadomo, choć jedno ze zdjęć z poprzedniej edycji pokazujące gościa na tyrolce z przypiętym rowerem, daje pewne wskazówki...
Na początku do pomysłu męża, żeby wziąć udział w tej imprezie podchodziłam z pewną rezerwą. Po pierwsze byłam jednak bardzo wypluta po Rzeźniku. Start numer jeden tego sezonu był już za mną, adrenalina opadła i nie miałam za bardzo siły myśleć o następnych startach. Po drugie - wyjazd do Szczawnicy wymagał zmiany terminu urlopu i nie wiedziałam czy uda mi się załatwić tą kwestię.
Na szczęście w pracy wszystko zostało klepnięte, a ja powoli odzyskuję ochotę do jakiegoś sponiewierania się :)
Zupełnie nie wiemy czego się spodziewać. Nie mamy żadnego doświadczenia w biegach na orientację. Nie mamy pojęcia jak nam pójdzie spływ kajakami Dunajcem, jak ogarniemy strefy zmian i w ogóle co nam z tego wyjdzie.
Czuję lekki dreszczyk emocji, ale przede wszystkim szykuję się na zabawę.
Jedno jest pewne. Jak nam się spodoba, to przez Was, Dołęgowscy :P
To wyzwanie to była tylko kwestia czasu w waszym przypadku ;)
OdpowiedzUsuńTo wyzwanie to była tylko kwestia czasu w waszym przypadku ;)
OdpowiedzUsuń